Co może wyniknąć z donosu? Jakie smaczki odkryje policja, zainteresowana dotarciem do prawdy? Liczne powiązania między postaciami, coraz bardziej zaciskające się kręgi wśród bohaterów i niepewność, czy doszło do morderstwa? A może chodzi o nieszczęśliwy wypadek? Czy żeby ułatwić sobie życie trzeba zabijać?
Do detektywa Pascoe trafia mężczyzna podejrzewający swojego współpracownika o morderstwa. Boi się on o własne życie, dlatego zjawia się na policji. Bardzo szybko odwołuje swoje zeznania, wręcz żąda, żeby śledztwo umorzono, a jednak coś nie daje spokoju detektywowi Pascoe. Postawiana odkryć prawdę, jednocześnie odkrywając wiele innych tajemnic, które nie miały ujrzeć światła dziennego.
Peter Pascoe złapał się na tym, że sprawa Aldermanna go fascynuje. Oczywiście nie było żadnej sprawy, a on nie zamierzał dopuścić do tego, żeby fascynacja przerodziła się w obsesję, ale osoba spokojnego, skrytego mężczyzny, którego spotkał przypadkiem i na krótko i który obdarował go różą, drażniła jego wyobraźnię jak na wpół zapomniana melodia.
Dlaczego sięgnęłam po ten kryminał do końca nie wiem. Zainteresował mnie blurb, który może trochę za dużo zdradza, ale jednocześnie mocno intryguje. Książkę kupiłam za bezcen, więc postanowiłam jej dać szansę. Dopiero po fakcie odkryłam, że sięgnęłam po kolejną część cyklu o duecie Dalziel & Pascoe, według polskich czytelników jest to trzeci tom, według stron zagranicznych - siódmy. W żaden sposób nie utrudniało mi to jednak odbioru lektury, wątki osobiste się pojawiają, są jednak poboczne, a ich poznanie od obecnego tomu sprawi równie dużo przyjemności.
Akcja powieści rozgrywa się na początku lat osiemdziesiątych na angielskiej prowincji, w Yorkshire. Dwójka detektywów Pascoe i jego przełożony Dalziel nie prowadzą tej sprawy razem, a raczej wzajemnie się wspierają. Podejmują różne tropy, które nasuwają podejrzenia, a w momencie kiedy jeden zarzut zostaje odparty, wyłania się inne morderstwo z przeszłości, które w jakiś sposób łączy się z podejrzanym. Autor wprowadza wielu bohaterów, oprócz tytułowej dwójki mamy dwóch policjantów, jednego oryginalniejszego od drugiego. Ważną rolę odegra żona Pascoe a także Dick „Dandys” Elgood, prowodyr śledztwa.
Stare zawsze ustępowało miejsca nowemu i śmierć wcale nie przerywała tego procesu. Ludzie umierali, a życie toczyło się dalej w opustoszałej po ich odejściu przestrzeni. Przez jakiś czas miejsce złożenia ich szczątków znaczyły gładkie, kanciaste obeliski opisane literami o ostrych krawędziach; słusznie koszono wokół nich trawę i składano im kwiaty u stóp. Z czasem jednak młodzi się starzeli, a do ziemi składano tych, którzy ich przeżyli - i równie słuszne było to, że krajobraz wchłania stare nagrobki, tak jak głębokie, ciemne warstwy ziemi wchłaniają kości.
W tej książce nie znajdziecie hektolitrów krwi, ciągłego strachu przed mordercą, trupów również jest niewiele. Historia toczy się dość leniwie, mam wrażenie, że to klasyczny angielski kryminał, pokazujący pracę wydziału kryminalnego, przedstawiający angielską klasę średnią, z wszystkimi jej grzeszkami, powiązaniami i grą pozorów. Wydaje się trochę nudno prawda? A jednak czytałam tą książkę z zainteresowaniem, co jest wynikiem wciągającego stylu pisarza jak i bardzo ciekawych bohaterów. Są to bardzo realistyczne postacie, z wszelkimi wadami i zaletami, charakterystyczne i dające się lubić. Autor tak poprowadził akcję, żeby stworzyć swego rodzaju dylematy moralne w innym miejscu niż policyjne biuro. Dużą rolę odgrywają tu również kobiety - żona Pascoe oraz żona Aldermanna.
Podobało mi się powolne odkrywanie prawdy, łączenie faktów. Bohaterowie o niektórych sytuacjach dowiadywali się równolegle, z różnych źródeł, czasem przypadkiem, a czasami dzięki dociekliwości i dobremu łączeniu elementów układanki. Autor do samego końca zostawił czytelnika w niepewności, czy podejrzany jest winny czy też nie. Zakończenie dało mi do myślenia. Mamy tak naprawę do czynienia z dwiema równoległymi śledztwami - kradzieże w domach bogatych mieszkańców oraz podejrzenie o morderstwo.
- (...)Przejrzałem materiały ze sprawy Aldermanna, a potem uciąłem sobie pogawędkę z naszym młodym Abdulem. - To znaczy z Singhem? - upewnił się Pascoe. - Ma na imię Shaheed, zdanie się.- No przecież mówię, z Abdulem. (...)
W książce pojawiają się również dwa motywy aktualne do dziś - homoseksualizm oraz dyskryminacja na tle rasowym. Książka swoją premierę miała w 1983 roku, a oba wątki pokazują, w jaki sposób w ówczesnych czasach niecodzienność była traktowana. Nie ma tu żadnej tendencyjności, są za to normalne ludzkie dylematy.
Lubię odkrywać dobre książki przypadkiem. "Ścięte głowy" to dobry kryminał, z doskonale zarysowanym tłem społecznym, wyrazistymi bohaterami, plastycznym językiem i wątkiem kryminalnym, który intryguje. Jeśli lubicie tego typu lektury, ten tytuł mogę Wam z czystym sumieniem polecić.
Pierwsze wrażenia: zainteresowanie, zaabsorbowanie, ciekawość, podejrzenie
Książka bierze udział w wyzwaniu: Kiedyś przeczytam