1/19/2016

"Marzenie Łucji" Dorota Gąsiorowska


Problemy, które sami sobie stwarzamy bardzo często powodują większe nieporozumienia niż te, które stawia przed nami życie. Bohaterka, którą mogliśmy poznać w "Obietnicy Łucji", wiedzie szczęśliwe życie z Tomaszem i Anią. Powoli przygotowuje się do ślubu, trwa remont pałacu Kreiwetsów, demony przeszłości zniknęły. Jedynie wyjazd pianisty do Włoch, żeby koncertować niepokoi kobietę. Podczas nieobecności ukochanego do Różanego Gaju przylatuje Luca, włoski malarz i przyjaciel Tomka, którego relacje z Łucją stają się coraz bardziej nietypowe. 




A miało być tak pięknie...




Ciężkie przejścia miałam z tym tytułem. Zabierałam się za niego parokrotnie, żeby po paru, parunastu stronach odłożyć na dalszą chwilę. Nie potrafiłam wciągnąć się w tę historię, a kiedy już zmusiłam się, żeby ją przeczytać zarówno bohaterowie jak ich problemy, to wszystko strasznie mnie irytowało. O ile pierwszy tom mimo pewnych niedociągnięć był ciekawy i wciągający, o tyle drugi w żaden sposób nie potrafił mnie do siebie przekonać i skończyłam go jedynie dlatego, że dostałam ten tytuł do recenzji. 

Łucja ma przeczucie. Wyjazd Tomasza jej się nie podoba, wie, że po jego powrocie wszystko się zmieni, że coś się między nimi wydarzy. Brzmi jak w taniej telenoweli. W międzyczasie pojawia się Luca, malarz, który szuka tu natchnienia i chciałby namalować Łucję. Kobieta zgadza się, choć nie bardzo jej się to podoba, a obraz który powstanie spowoduje kolejne nieporozumienia i zranione uczucia. Jak to się skończy, można podejrzewać, ale ile jeszcze po drodze się wydarzy absurdalnych sytuacji nie będę pisać. 

I znajdowałam kolejne wady


Przede wszystkim główna bohaterka, o ile w poprzednim tomie nie do końca mi pasowała - zachowywała się jak niedojrzała panienka, a nie kobieta po czterdziestce - o tyle w tym tomie była jednym z głównych problemów. Jej zachowanie wielokrotnie bardzo mocno mnie raziło, rzadko zdarza mi się spotkać bohaterkę tak infantylną. Już sam jej problem z wyjazdem Tomasza do Włoch był dla mnie dziwny, ale to że PODEJRZEWAŁA, że coś się zmieni, brzmiało co najmniej śmiesznie. Trochę jak w książkach pisarzy romantycznych. Drugim poważnym problemem tej książki jest jej rozwlekłość. Pierwszych dwieście stron można było skrócić do 40, a to i tak było za dużo, żeby przedstawić co się w tym czasie działo. Dopiero po powrocie Tomasza (połowa książki) zaczęła się stosunkowo ciekawa historia. Sytuacje, w których pisarka postawiła bohaterów nie wydają mi się do końca realne. Oczywiście zdarzały się ciekawe motywy, jak zazdrosna kobieta, ucieczka z domu czy odnalezienie ojca (choć sytuacja w której się odnalazła też naciągana). Drażniły mnie również niektóre dialogi, gdzie bohaterowie przerzucali się mądrościami życiowymi. Brzmiało to górnolotnie i całkowicie nie pasowało do całości. 



Okładka jest bardzo ładna i przyciąga wzrok. Jest niestety jedyny plus całej książki. 



Męczyłam się, żeby skończyć ten tytuł, a jego lektura nie sprawiła mi przyjemności, chyba że patrzeć na nią pod względem kolejnych wad, które wynajdywałam. Niestety tego tytułu nie mogę polecić, uważam, że autorka powinna skończyć tę historię na pierwszym tomie i nie dopowiadać historii na siłę.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.

Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger