10/09/2016

Czy znasz "Piękno bez konserwantów" Aleksandra Zaprutko-Janicka + Konkurs


Kiedy rok temu zobaczyłam zapowiedź publikacji "Okupacja od kuchni" wiedziałam, że muszę koniecznie przeczytać ten tytuł. Fascynował mnie temat, którego podjęła się pisarka, a po lekturze wiedziałam, że to był strzał w dziesiątkę. Równie wielkie zainteresowanie zdobyło u mnie "Piękno bez konserwantów". Interesowało mnie, jak pisarka podeszła do tematu i czy udało się jej wyciągnąć esencję przedwojennych zabiegów. Teraz, po lekturze tej pozycji, mogę podzielić się z moimi przemyśleniami. 


Książka, którą oddaje do Waszych rąk, to opowieść o pewnej "pięknej" rewolucji, a jednocześnie zbiór tricków i receptur z repertuaru przedwojennej elegantki. Wiele z nich przetestowałam na własnej skórze, włosach i paznokciach, a ich efekty były wprost niesamowite. Nie pretenduje jednak do bycia ekspertem w dziedzinie kosmetologii. Nie jestem technikiem ani magistrem chemii, tylko historyczką. Taki też jest charakter niniejszej publikacji.

"Piękno bez konserwantów" to pozycja dość niezwykła: połączenie historii i przepisów, co bardzo ciężko zakwalifikować do jednego gatunku. W poprzedniej książce autorki przepisy na wojenne jedzenie również się pojawiały, mam jednak wrażenie, że tam były uzupełnieniem, tu grają zaś równorzędną rolę do wspomnień i opisów pielęgnacji. 

Czytając tę pozycję odkrywałam jak bardzo zmieniło się pokolenie międzywojenne. Kobiety wyszły ze swoich ról, zaczęły aktywnie pracować, a to zmieniło ich życie, ale również zmusiło do zmian codzienności. Ubranie, włosy, a także pielęgnacja ciała i makijaż, przeszły przemianę. Był to również okres, w którym powstawało coraz więcej firm kosmetycznych i pielęgnacyjnych. Jedne z nich upadały, inne do dziś znajdziemy na półkach w naszych łazienkach i toaletach. 

Kobiety stawały się wyzwolone, pozwalały sobie na coś, co było nie do pomyślenia jeszcze kilka, kilkanaście lat wcześniej, w czasach młodości ich rodziców i dziadków. Znikały gorsety, długie pukle włosów lądowały na ziemi, a twarz, często za przykładem gwiazd filmowych, stawała się o wiele wyraźniejsza, a momentami wręcz przerysowana.


Jak to wszystko wpływało na pielęgnację i makijaż? Muszę przyznać, że opisy mazideł, które kobiety bardzo często wytwarzały w domach, lekko mnie przeraziły. Nie chodzi tu wcale o ciężkie i niebezpieczne metale, niezwykle niezdrowe dla zdrowia i życia, a raczej o czas wytworzenia takich produktów i poświęcenie, które temu towarzyszy. Oczywiście nie każdy specyfik potrzebował aż tyle czasu, przecież do dziś używamy do pielęgnacji ciała sposobów naszych babć i mam, jednak niektóre z nich były skomplikowane i potrzebowały pewnej dozy zdolności. 

Ta książka potrafi zaskoczyć. Niezwykle ciekawy wątek drogerzystów i drogerzystek, którzy posiadali własny wydział studiów zmusił mnie do zmiany podejścia do tego zawodu. Kiedyś był niezwykle szanowany, a wiedza, potrzebna aby w nim pracować wymagała wysiłku i poświęcenia. Wielokrotnie odkrywałam również przepisy które do dziś, lekko zmodyfikowane, pamiętam z dzieciństwa. 

Książka podzielona jest na działy pod względem części ciała: twarz, włosy, ręce... do każdego rozdziału przyporządkowana jest historia zmian, a także przepisy, które można zrobić w domu, choć potrzeba do tego wytrwałości i dużo chęci. Przepis na mydło, preparaty pozwalające pozbyć się trądziku, czy nawilżyć zbyt przesuszone włosy, to tylko jedne z wielu, które tu znajdziecie. 

Tego typu publikacje czyta się z zainteresowaniem. Autorka zrobiła bardzo dogłębne badania w dziedzinie pielęgnacji ciała w przedwojennej Polsce, co owocuje książką bogatą w ciekawe, niespotykane, ale i zaskakujące wiadomości. Tego typu lektury są ciekawą formą odkrywania przeszłości, dodatkowo pozwalają porównać kobietom, jak dbały o siebie wcześniejsze pokolenia i ile nie raz poświęcały na to czasu i energii. To lektura dla każdego, kto lubi tego rodzaju publikacje.


Za możliwość lektury dziękuję: 


Dzięki uprzejmości Wydawnictwa mam dla Was drugi egzemplarz książki. Wszystkich chętnych zapraszam do udziału w konkursie. 



Jaki sposób wziąć udział? 

1.  Zgłosić w komentarzu chęć udziału
2. Napisać jakie znacie domowe przepisy pielęgnacyjne. Przekazane przez rodziców lub dziadków, albo podpatrzone u dalszej rodziny. 

Zasady:

  • Organizatorem konkursu jest blog Książkowe Wyliczanki, sponsorem nagród w Konkursie jest wydawnictwo Znak.
  • Nagrodą jest egzemplarz książki "Piękno bez konserwantów" Aleksandry Zaprutko-Janickiej
  • Konkurs trwa w dniach 09.10.2016 - 15.10.2016 (do 23:59)
  • Zwycięzca zostanie wskazany poprzez wybór najciekawszej odpowiedzi.
  • Wyniki konkursu pojawią się w ciągu czterech dni od jego zakończenia.
  • Jeśli osoba która wygra, nie zgłosi się po wygraną w przeciągu 7 dni, zostanie wykonane dodatkowe losowanie w ramach pozostałych osób. 
  • W konkursie mogą wziąć jedynie osoby zamieszkałe na terenie Polski.
  • Do udziału w konkursie może przystąpić każda osoba odwiedzająca bloga, nie jest konieczne posiadanie bloga. 
  • Miło będzie mi jeśli udostępnicie informacje o konkursie i baner konkursowy, jednak nie jest to wymóg konieczny.
  • Aby wziąć udział w konkursie trzeba się zgłosić i napisać odpowiedź na zdanie konkursowe. 
Powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.

Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger